środa, 22 kwietnia 2015

7 przysmaków na 7 dni czyli o tym, czego warto spróbować będąc w Hiszpanii


    Ktoś mi kiedyś powiedział, że hiszpańską kuchnię można uwielbiać albo nienawidzić. Słyszałam na jej temat wiele sprzecznych opinii, myślę jednak, że wiele zależy od miejsca, w którym jesteśmy... W różnych regionach te same potrawy mogą smakować zupełnie inaczej, dlatego czasem nie warto się zrażać gdy coś nie zasmakuje wam za pierwszym razem. Jedno jest pewne - w kuchni hiszpańskiej wachlarz smaków od słonego przez słodki jest na tyle szeroki, że każdy znajdzie tam coś dla siebie. Moja lista potraw, których trzeba spróbować będąc w Hiszpanii jest całkowicie subiektywna, są to przysmaki po które chętnie sięgam gdy tam jestem, a których nie ma w Polsce i ich smak jest nie do podrobienia.

1 - GULAS - niech ich nazwa was nie zwiedzie, nie mają nic wspólnego z gulaszem, pochodzą od angulas czyli narybku małych węgorzy, przysmaku bardzo popularnego, szczególnie na północy Hiszpanii. Jako, że angulas są dość drogie, istnieje ich tańszy zamiennik - gulas, produkowany z surimi, ale wcale nie gorszy w smaku. Przyznam, że bałam się trochę ich spróbować, bo nie jestem wielką fanką owoców morza, a ich wygląd przypominał wijące się robaki. Ale smak "gulasów" jest tak delikatny i łagodny, że szybko stały się one moją ulubioną przekąską na kolację. Najczęściej kupowałam je w markecie w małej paczuszce i podgrzewałam w garnku. Po kilku minutach miałam pyszny dodatek do kanapki. Gulas sprawdzają się także znakomicie w sałatkach. Tu na zdjęciu wersja mieszana z krewetkami.


2 - CHURROS. O hiszpańskich churros mówi się, że przypominają w smaku polskie pączki, są jednak bardziej tłuste, brak w nich nadzienia, a ich kształt jest zupełnie inny. Ich fenomen polega na tym, że moczy się je w gorącej czekoladzie. W całej Hiszpanii istnieją churrerías czyli rodzaj cukierni, w których podaje się takie pączki, a czekolada nie jest sztuczna z torebki, tylko ze specjalnych automatów, dzięki czemu jest tak pyszna i gęsta. Można wybrać wiele jej wariantów od zwykłej deserowej, przez mleczną, po białą. Churrerías są miejscem spotkań nie tylko emerytów, ale także młodych ludzi wracających na przykład z imprezy o świcie. Pamiętam jak bardzo byłam zdziwiona, gdy po typowej hiszpańskiej fieście, o 5 nad ranem, zabrano nas do takiej cukierni i była ona tak przepełniona ludźmi, że trzeba było stać w kolejce, aby upolować wolny stolik. Niektórzy doszukiwali się w churros nawet lekarstwa na kaca, stosowanego równie chętnie, co u nas sok pomidorowy;) Trzeba przyznać, że rzeczywiście ilość tłuszczu znajdująca się tych pączkach i czekoladzie może szybko postawić na nogi.



























3 - ARROZ NEGRO - ten czarny ryż zawdzięcza swój niezwykły kolor atramentowi kałamarnicy. Jest to potrawa, która smakuje mi zawsze, ale poniższa madrycka wersja była jedną z najlepszych wersji ryżu jakie w życiu jadłam. Naprawdę nie wiem jakich przypraw dodano do przygotowania tego dania, ale nigdy później nie odnalazłam już tego smaku, mimo, że jadłam tę potrawę wiele, wiele razy. Paradoks polegał na tym, że akurat tego ryżu wcale nie zamawiałam, był to gratisowy starter podany przed daniem głównym. Arroz negro jest potrawą najbardziej charakterystyczną dla okolic Walencji i Katalonii.



4 - SOPA CASTELLANA czyli typowa zupa kastylijska, ta ze zdjęcia pochodzi z małej miejscowości Buitrago de Lozoya, w której podaje się podobno jedną z najsmaczniejszych wersji tej zupy. Mój mąż porównał ją do śląskiej wodzionki, co nie jest wcale dalekie od prawdy, bo jej składnikami także są czerstwy chleb, czosnek i skrawki wędliny. A gdy dodamy jeszcze jajko, otrzymamy niepowtarzalny smak zupy, która niezwykle rozgrzewa podczas chłodnej kastylijskiej zimy.


5 - PAELLA, słynna potrawa z regionu Walencji. Jej podstawą jest ryż, który barwi się na żółto dzięki szafranowi dodawanemu do dania. Jest wiele rodzajów paelli, ich nazwy zależą od dodatków, które łączy się z ryżem. Najbardziej popularne to te z owocami morza (paella de marisco), królikiem, kurczakiem i czasem ślimakami (paella valenciana) warzywami (paella de verduras), mieszana zawierająca mięso i owoce morza (paella mixta).  Paelle przygotowuje się w ogromnej, metalowej patelni z dwoma uchwytami zwanej paellera. W tej samej patelni zresztą potrawa powinna zostać wam zaserwowana. Danie zamawia się na minimum 2 osoby i skrapia cytryną, by wydobyć głębię smaku. Najlepsza paella jest oczywiście świeżo przygotowana, trzeba na nią czekać przynajmniej 40 minut. Nie dajcie się nabrać na rozmrażane, podgrzewane, gotowe paelle, bo będziecie mocno zawiedzeni.

Podobno najlepszą paellę można zjeść w regionie jeziora Albufera czyli tam gdzie się narodziła. Nie będę zaprzeczać, ta była najsmaczniejszą jaką jadłam.

6 - GAMBAS AL AJILLO - czyli krewetki w czosnku. Do owoców morza zawsze podchodzę "jak pies do jeża", ale dzięki mojej koleżance Justynie odkryłam, że to danie jest naprawdę pyszne. Połączenie czosnku, natki pietruszki, krewetek, wina lub brandy i ostrej papryki jest doskonałe. Jeszcze tylko świeża bagietka, którą moczymy w sosie i mamy idealne danie. Na początku chodziłyśmy do knajpki niedaleko domu, aby je zjadać. Jedyny problem polegał na tym, że lubiłyśmy je jeść oczyszczone, to znaczy bez jelit i ich zawartości (tego czarnego paska na grzbiecie). W niewielu knajpkach w Hiszpanii podają je oczyszczone, więc musiałyśmy się trochę nadłubać przy jedzeniu, aby usunąć czarny pasek z każdej krewetki. Później zaczęłyśmy krewetki przyrządzać same w domu, oczyszczając je po prostu przed przygotowaniem. Najbardziej rozbawiło nas gdy opowiadając o tym w pracy, w hiszpańskim gronie, nasi znajomi zdziwili się, że je obieramy. Pamiętam jak wszyscy byli zszokowani i zniesmaczeni, gdy dotarło do nich, że całe życie, od małego, nie obierając ich zjadają po prostu przewód pokarmowy krewetek wraz z jego zawartością. Nigdy przecież tak na to nie patrzyli. Stwierdzili, że zniszczyłyśmy im postrzeganie tego dania i, że przyrządzone nieoczyszczone krewetki już nigdy nie będą dla nich tym samym ;)


Po lewej krewetki (gambas al ajillo), po prawej w kubeczku papryczki (pimientos del piquillo).






7 - PIMIENTOS DEL PIQUILLO jest to papryka pieczona, obrana ze skórki, z dodatkiem czosnku oraz oliwy (zdjęcie u góry). Papryczki te można kupić w każdym większym markecie, w słoiczku pokrojone w paski (en tiras) lub całe (enteras). Całe faszeruje się różnymi rzeczami na przykład serem kozim, te w paseczki są przekąską, którą można jeść dosłownie do wszystkiego, z chlebem, czy jako dodatek do obiadu. Myli się ten kto uważa, że pimientos są podobne do naszej papryki konserwowej, w smaku są zupeeeełnie inne, zdecydowanie łagodniejsze i bez intensywnego smaku octu. Polecam!


To jak? Zachęciłam was chociaż trochę do spróbowania hiszpańskiej kuchni? :) Mam nadzieję, że się skusicie!

poniedziałek, 6 kwietnia 2015

Wielkanoc czyli Semana Santa w Hiszpanii

 


            Wielkanoc w Hiszpanii jest obchodzona bardzo uroczyście i dla turystów z Polski może być sporym zaskoczeniem. Gdy u nas w okresie Zmartwychwstania ulice pustoszeją, w Hiszpanii odwrotnie - wychodzi się z domu, aby świętować. Procesje wielkanocne pątników, tłumy poprzebieranych ludzi i ołtarze niesione przez ochotników stanowią ważny element religii, tradycji i kultury Hiszpanii. Najhuczniej Wielkanoc obchodzona jest na południu kraju, w Andaluzji. Tam też w tym czasie przyjeżdża najwięcej turystów. My z mężem akurat spędzaliśmy Święta w Walencji czyli na wschodzie Półwyspu Iberyjskiego i wielu miejscowych mówiło nam, że w tym okresie nic za bardzo się tam nie dzieje. Twierdzili, że powinniśmy koniecznie jechać na południe kraju. Nie wiedzieli jednak, że to ich NIC, to dla nas i tak będzie wielkie COŚ, bo w Polsce zupełnie inaczej i dużo spokojniej świętuje się Wielkanoc.

Bardzo chcieliśmy zobaczyć słynne procesje bractw religijnych (cofradías), gdzie nosi się wielkie i bardzo ciężkie platformy (tzw. pasos), na których przedstawione są sceny religijne np. męki Chrystusa oraz znajdują się tam figury z drewna i srebra z wizerunkami Jezusa czy Maryi. W Andaluzji takich podestów nosi się naprawdę sporo, w Sewilli nawet powyżej setki, a figury umieszczone na nich pochodzą z XVII , XVIII wieku. Takie platformy mogą ważyć nawet 2 tony i są wtedy dźwigane na zmianę nawet przez 300 ochotników (costaleros), którzy noszą je na własnych barkach.







W procesjach możemy zobaczyć stroje pokutników (nazarenos), szpiczaste kaptury z otworami tylko na oczy i długie szaty, które są tradycją średniowieczną, kiedy to ubierano tak ludzi ukaranych przez inkwizycję. Ubiór pokutników, który zakrywał całe ciało, miał na celu zapewnienie pokutnikom anonimowości.

Bractwa mają różne kolory szat

Uczestnictwo w bractwie może przechodzić z pokolenia na pokolenie. Już małe dzieci ubiera się w stroje w barwach swojego bractwa. 
























Wielki Piątek ze względu na śmierć Chrystusa jest dniem zadumy i smutku, z tego powodu w strojach pokutników dominują ciemne kolory, a muzyka towarzysząca obchodom jest rzewna, przejmująca i pełna rozpaczy. Bębny i trąbki to obowiązkowe instrumenty podczas każdej procesji. Byliśmy pozytywnie zaskoczeni ilością muzyków biorących udział w procesjach. Tak licznej grupy dętej nie widziałam u nas nigdy, nawet podczas procesji Bożego Ciała. W Wielki Piątek w Sewilli, jest jeszcze bardziej uroczyście, słynna procesja zwana Madrugá zaczyna się już o północy i kończy o świcie.







Mujeres de las mantillas czyli kobiety, których strój ma przypominać o żałobie po śmierci Jezusa



Procesja Niedzieli Wielkanocnej jest za to bardzo radosna. Świętuje się zmartwychwstanie Jezusa, stroje są jasne i kolorowe, a muzyka podkreśla panującą wesołość. Orkiestry, które oddzielają kolejne bractwa od siebie, nadają charakter całej procesji. Przez kilka godzin grają praktycznie bez przerwy i to zazwyczaj w upale :)

Niektórzy mieszkańcy przychodzą już godzinę przed procesją, przynoszą własne krzesła, aby mieć widok z pierwszego rzędu.

Małe dzieci poprzebierane tak jak rodzice

Kaptury, które podczas Wielkiego Piątku zakrywały twarze, podczas procesji Zmartwychwstania  niesie się w ręku



Jezus Zmartwychwstały obowiązkowo w białej szacie


Kobiety rzucają kwiaty do tych dzieci z tłumu, które najgłośniej krzyczą i wiwatują
Ten niemowlak spał spokojnie, podczas gdy muzyka orkiestr była tak głośna, że obudziłaby każdego




Hiszpanie przykładają też dużą wagę do potraw świątecznych, ale inaczej niż u nas królują tu na przykład dorsz, zupa czosnkowa, szpinak z ciecierzycą, smażony chleb z cynamonem (torrijas) czy ciastko drożdżowe, zwane małpą wielkanocną, z całym jajkiem w środku (mona de Pascua), którym chrzestni obdarowują swoich chrześniaków. Niewątpliwie święta wielkanocne są obchodzone w Hiszpanii z większą pompą niż w naszym kraju. W kościołach jednak jest zdecydowanie mniej ludzi niż na ulicach. Pamiętam, że zaskoczyło mnie również jedzenie słonecznika przez niektórych widzów i plucie na ulice podczas procesji, jednak moja hiszpańska koleżanka stwierdziła, że oni po prostu są dużo swobodniejsi w zachowaniu niż my, Polacy. Jest to podobno dosyć częste zachowanie i raczej mało kogo tam szokuje. Niech i tak będzie :) Tak czy siak, wzięcie udziału chociażby w kilku procesjach to niesamowite przeżycie i jeśli chcecie gdzieś się wybrać na Wielkanoc i przeżyć ten czas trochę inaczej, to polecam gorąco Hiszpanię. Na pewno nie będziecie zawiedzeni.